Według mitologii greckiej Amazonki były społeczeństwem wojowniczych
kobiet. Spotykały się z mężczyznami tylko w celu przedłużenia gatunku – poza tym
nie byli im potrzebni. W świecie zwierząt spotkamy za to inne Amazonki, które
bez samców potrafią się obyć, choć i tu sprawy nie są tak proste jak mogłoby
się wydawać. I nie mówimy tu tylko prymitywnych, jednokomórkowych organizmach,
ani nawet o owadach. Przykładem mogą być rozmnażające się partenogenetyczne
gekony płaczące – swoją drogą bardzo popularne zwierzęta terrastyczne.
Tym razem skupmy się na jednym z gatunków molinezji: Poecilia
Formosa. Ten gatunek niewielkiej ryby prawdopodobnie porzucił rozmnażanie
płciowe stosunkowo niedawno w swoim rozwoju filogenetycznym, i chociaż nie
spotyka się samców, to jednak ikra do prawidłowego rozwoju potrzebuje „czynnika
męskiego”. Tylko co zrobić skoro nie ma samców tego samego gatunku? Ano, uwieść
samca molinezji szerokopłetwej (Poecilia latipinna), chociaż ten nie ma
żadnej korzyści z próby zapłodnienia ikry. Rozwój jaja Poecilia Formosa następuje
dopiero po wniknięciu plemnika, od którego pobierany jest mały odcinek
chromosomalny potrzebny, żeby rozpocząć rozwój embrionalny. Jednak nowe osobniki
są kopiami matek, więc materiał genetyczny samca nie zostaje w dalszym ciągu
włączony do rozwoju.
Pozostałości po rozmnażaniu płciowym widać również na każdej
łące i trawniku. Tak dobrze nam znany mniszek lekarski (Taraxacum officinale) w zasadzie nie
potrzebuje już zapylania do rozmnażania, a mimo to wciąż wytwarza okazałe
kwiaty i wabiący owady nektar. Zapewne w przyszłości kwiaty mniszków będą coraz
mniej okazałe – bo po co wydatkować energię na coś, co jest nam zbędne?
(Mniszek lekarski: nasiona - oczywiście nie gorsze niż innych roślin!)
Ale zastanówmy się po co w ogóle rezygnować z rozmnażana płciowego,
dającego przecież zmienność potrzebną w zmieniającym się środowisku. Jeżeli
założymy, że warunki nie zmieniają się drastycznie, a my jesteśmy do nich
znakomicie przystosowani, po co ryzykować, że kolejne pokolenia będą gorsze od
nas? Jeżeli przyjrzymy się rozmnażaniu rozwielitek, okaże się, że od wiosny,
gdy warunki są sprzyjające, te maleńkie skorupiaki wybierają dzieworodność, ale
na jesień, gdy nastają ciężkie czasy, porzucają ją dla tradycyjnego rozmnażania
płciowego. Zimowe jaja mają grubsze osłonki i mogą doczekać do wiosny.
Następnie cały cykl się powtarza. Podobną metodę na przemian rozmnażani dzieworodnego
i płciowego wybrały również inne gatunki, na przykład niektóre gatunki mszyc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz