poniedziałek, 9 grudnia 2013

O supersamicach, czyli Amaznoki świata zwierząt część I


Według mitologii greckiej Amazonki były społeczeństwem wojowniczych kobiet. Spotykały się z mężczyznami tylko w celu przedłużenia gatunku – poza tym nie byli im potrzebni. W świecie zwierząt spotkamy za to inne Amazonki, które bez samców potrafią się obyć, choć i tu sprawy nie są tak proste jak mogłoby się wydawać. I nie mówimy tu tylko prymitywnych, jednokomórkowych organizmach, ani nawet o owadach. Przykładem mogą być rozmnażające się partenogenetyczne gekony płaczące – swoją drogą bardzo popularne zwierzęta terrastyczne. 


Tym razem skupmy się na jednym z gatunków molinezji: Poecilia Formosa. Ten gatunek niewielkiej ryby prawdopodobnie porzucił rozmnażanie płciowe stosunkowo niedawno w swoim rozwoju filogenetycznym, i chociaż nie spotyka się samców, to jednak ikra do prawidłowego rozwoju potrzebuje „czynnika męskiego”. Tylko co zrobić skoro nie ma samców tego samego gatunku? Ano, uwieść samca molinezji szerokopłetwej (Poecilia latipinna), chociaż ten nie ma żadnej korzyści z próby zapłodnienia ikry. Rozwój jaja Poecilia Formosa następuje dopiero po wniknięciu plemnika, od którego pobierany jest mały odcinek chromosomalny potrzebny, żeby rozpocząć rozwój embrionalny. Jednak nowe osobniki są kopiami matek, więc materiał genetyczny samca nie zostaje w dalszym ciągu włączony do rozwoju.


Pozostałości po rozmnażaniu płciowym widać również na każdej łące i trawniku. Tak dobrze nam znany mniszek lekarski (Taraxacum officinale) w zasadzie nie potrzebuje już zapylania do rozmnażania, a mimo to wciąż wytwarza okazałe kwiaty i wabiący owady nektar. Zapewne w przyszłości kwiaty mniszków będą coraz mniej okazałe – bo po co wydatkować energię na coś, co jest nam zbędne? 

(Mniszek lekarski: nasiona - oczywiście nie gorsze niż innych roślin!)

Ale zastanówmy się po co w ogóle rezygnować z rozmnażana płciowego, dającego przecież zmienność potrzebną w zmieniającym się środowisku. Jeżeli założymy, że warunki nie zmieniają się drastycznie, a my jesteśmy do nich znakomicie przystosowani, po co ryzykować, że kolejne pokolenia będą gorsze od nas? Jeżeli przyjrzymy się rozmnażaniu rozwielitek, okaże się, że od wiosny, gdy warunki są sprzyjające, te maleńkie skorupiaki wybierają dzieworodność, ale na jesień, gdy nastają ciężkie czasy, porzucają ją dla tradycyjnego rozmnażania płciowego. Zimowe jaja mają grubsze osłonki i mogą doczekać do wiosny. Następnie cały cykl się powtarza. Podobną metodę na przemian rozmnażani dzieworodnego i płciowego wybrały również inne gatunki, na przykład niektóre gatunki mszyc. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz